VII Mikołajkowy Turniej w Warszawie

Po kilku ciężkich treningach korfballu, które odbywały się w ramach zajęć wychowania fizycznego przyszedł czas na pierwsze mecze poza szkołą, a że korfball to w Polsce wciąż niszowa dyscyplina, żeby rozegrać mecze z innymi drużynami młodzi zawodnicy z klasy 3e wybrali się na VII Mikołajkowy Turniej aż do Warszawy, a dokładnie do Wesołej Szkoły w Sulejówku. 
Już samo rozpoczęcie turnieju sprawiło, że debiutanci poczuli się miło: pozostałe zespoły przywitały debiutujących w turnieju zawodników SP 7 gromkimi brawami, a już za sam udział otrzymaliśmy pamiątkową Statuetkę Debiutantów. Ku zaskoczeniu przeciwników, nasz zespół prezentował się bardzo dobrze i już w pierwszym meczu niewiele zabrakło by doszło do niespodzianki. Na dwie minuty przed końcem spotkania mieliśmy dwie szanse by wyjść na prowadzenie, jednak (zbyt) odważne  przesunięcie się do ataku sprawiło, że nie zdążyliśmy powrócić za kontrą zespołu LUKS Olympic Słupi i ostatecznie w pierwszym historycznym meczu ulegliśmy 0:1.
W kolejnych meczach, mimo iż zdobyliśmy swoje pierwsze kosze nie udało nam się utrzymać choćby remisu z zespołami z Konstancina i Wesołej. Jednak to nie wynik w tym turnieju był najważniejszy. Osiągnęliśmy założone cele: zagraliśmy prawdziwe mecze, a w czasie pomiędzy nimi dobrze się bawiliśmy. Nawiązaliśmy przy tym kilka znajomości: dziewczęta ze Słupi, które co roku odwiedzają w wakacje Kortowo już umawiały się z naszą Olą na mecz rewanżowy – tym razem w Olsztynie.
Uśmiech z buzi wszystkich uczestników nie schodził także podczas ceremonii zamknięcia turnieju. Jak to podczas mikołajkowej imprezy bywa nikt nie mógł wracać do domu bez drobnych pamiątek i medali.
Chcąc poczuć smak zwycięstwa (tym razem takiego wielkiego, narodowego!) chcieliśmy odwiedzić pobliskie muzeum urządzone w domu Marszałka J. Piłsudskiego, jednak jak się okazało na miejscu było nieczynne z powodu remontu (za rok na pewno będzie otwarte). Zrobiliśmy sobie zatem pamiątkową fotkę przy pomniku wybitnego Polaka, po czym uzupełniliśmy energię pizzą i wyruszyliśmy w drogę do Olsztyna. Wrażeń było tyle, że przez całą drogę do domu nikt nie zmrużył oka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *