Turniej U13 z Suntago w tle

Z samego rana w sobotę 26. marca br. wyruszyliśmy do Godzianowa k./Skierniewic, gdzie odbywał się III turniej Pucharu PZKorf w kat. U9, U11 i U13. Nasz siedmioosobowy zespół w składzie: Zosia, Marysia, Ala, Filip, Janek, Mateusz, Michał udział wziął w rozgrywkach w najstarszej kategorii wiekowej – zresztą – choć nie w tym samym składzie – już po raz trzeci w tym sezonie.

Trzeba odnotować, że póki co to nasz najdalszy wyjazd (tak, tak, wszystko jeszcze przed nami!). O dziwo, po ponad trzygodzinnej podróży, dobrze weszliśmy w grę: w pierwszym meczu przeciwko Cirkusowi Konstancin szybko zdobyliśmy przewagę i utrzymywaliśmy dość dobrą skuteczność cały mecz, wprowadzając aż trzy zmiany. Michał, który wszedł na boisko w trakcie meczu, trafił trzy razy: za każdym razem rzutem z dystansu. Wygraliśmy aż 9:2.

Po tak udanym dla nas początku, wydawało się że jesteśmy w lepszej formie niż mogliśmy oczekiwać – ostatnie treningi odbywały się na piasku i były dość rzadko. Tymczasem w drugim meczu, poza zaangażowaniem i cieszącą oko grą, totalnie spadła nasza skuteczność. Na początku zmarnowaliśmy trzy „setki” a przeciwnik trafił z kontry. Wprawdzie po wielu próbach udało się wyrównać to chwilę później zawodnicy z Wesołej II cieszyli się już z drugiego punktu. Tym razem wprowadzony „Majkel” nie miał zbyt wielu okazji do rzutów. Presja czasu potęgowała niecelność. Przegraliśmy 1:2 i sytuacja się nieco skomplikowało, bo jak wiadomo na koniec został teoretycznie najsilniejszy przeciwnik: Olympic Słupia to zwycięzca pierwszego turnieju Pucharu PZKorf (wrzesień 2021). Do meczu pozostało dużo czasu, więc zorganizowaliśmy sobie „energetyzujące tosty”, które miały takie wzięcie, że chyba wejdą do planu każdej następnej wycieczki:)

Zaczęliśmy wzmocnieni, ale to zespół gospodarzy wyszedł na prowadzenie 3:1. Wkrótce jednak duet Janek-Filip włączył drugi bieg i zaczęliśmy gonić wynik, a w drugiej części spotkania wyszliśmy na prowadzenie dwoma punktami. Bardzo zmęczoną Marysię (dziewczyny ze Słupi są wyjątkowo wybiegane, więc Marysia wykonała kawał dobrej roboty) zastąpiła Ala, której zadaniem było przede wszystkim bronić i nie dać rzucać przeciwnikowi. Nasza najmłodsza zawodniczka, choć z zapędami do gry w ataku (ostatecznie jeden rzut), dała radę. Utrzymaliśmy prowadzenie i ostatecznie wygraliśmy 9:8.

Sytuacja w grupie była jednak o tyle ciekawa, że trzy zespoły wygrały po dwa mecze. Niestety to my mieliśmy gorszy bilans koszy i zajęliśmy dopiero trzecie miejsce w grupie. Można gdybać i rozpisywać różne scenariusze, w tym taki w którym przy remisie z Wesołą 1:1, w miejsce porażki 1:2, zajęlibyśmy… pierwsze miejsce w grupie(!). Trudno, zostało nam walczyć o 5. miejsce. Zostały dwa mecze a nasi point-guardzi chyba trochę się podłamali, dlatego zmieniliśmy składy: od pierwszego gwizdka grali ci, co dotychczas czekali na zmiany. Mimo iż trafiliśmy na ostatni zespół z innej grupy… zaczęliśmy od stanu 0:4. Podziałało to na Filipa, który wszedł z konkretnym zadaniem przecinania podań. Wyjątkowo aktywny Filip oraz pressing całej drużyny sprawiły, że wynik szybko się zmieniał a przeciwnicy nie byli w stanie wiele zdziałać. Wygraliśmy z Wesołą I 9:6.

Został już tylko mecz z Wesołą II o 5. miejsce. Szybko wypracowana przewaga pozwoliła na grę całym składem. Wygraliśmy 5:2.

Turniej wygrał zespół Olympic Słupi, czyli nasz rywal grupowy, który w półfinale pokonał konstancińskiego Cirkusa dopiero po rzutach karnych, a później w samym finale – KS Pogoń Skrzeszew 4:2.

Ostatecznie, utrzymujemy drugą pozycję w tabeli, ale jest to trochę złudne. W końcowym podsumowaniu sezonu liczą się trzy najlepsze wyniki tzn. 3 z 4 możliwych do rozegrania turniejów. Trzeba zatem przyznać że szanse na triumf LUKS Olympic (2 rozegrane turnieje = 2 zwycięstwa) i KS Pogoń Skrzeszew (2 rozegrane turnieje = 2 drugie miejsca) są dużo wyższe niż naszego Ukielu. Szanse na złoto są mocno teoretyczne, ale gramy do końca… walczymy o miejsce na podium. Ostatni turniej odbędzie się 28. maja w Konstancinie.

„Nie samymi człowiek żyje”: po turnieju zajechaliśmy na relaks do parku wodnego Suntago. Blisko trzygodzinna zabawa, w tym na największych zjeżdżalniach (niektórzy) i w ciepłych basenach zewnętrznych dały nie mniej uśmiechu na twarzach zawodników niż zwycięskie mecze. Do tego na koniec jeszcze wspólna pizza w Sochaczewie. I trzygodzinny powrót do Olsztyna – wróciliśmy po 23:00.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *